Abel Murcia

Post on 21-Feb-2016

249 views 0 download

description

Poeta, traductor y director del Instituto Cervantes de Cracovia, comparte con nuestros lectores su poemario “Desguace personal”

Transcript of Abel Murcia

desguace personal osobista rozbiórka

4

***

Colecciono cajas de latón, de madera,de piedra, de laca china, de bambú,de hojas de palmera, de papel maché,de cartón, de tela, de plástico.

Las lleno de cosas. De entradas de teatro y cines,de tarjetas de restaurantes, de billetes de metro,de publicidad, de notas ilegibles que yo mismo escribí,de números de móvil – sin nombre,como no podía ser de otra manera–,de teléfonos, direcciones,códigos secretos de un desconocidoque tiene mi letra y usa mi misma plumade tinta marrón,de clips, chinchetas, post its, facturas de taxi,tarjetas de parking, marcapáginasque nunca han visto un libro y que no lo verán,de piedras con formas curiosas,de trozos de madera, de hojas secas,de flores también secas,de monedas, de billetes de curso legalde países en los que he estadoy en los que no he estado,y de todo lo que creo que forma parte de mí

5

***

Gromadzę skrzyneczki, szkatułki, pudełkaz mosiądzu, z drewna, z kamienia, z laki, z bambusa, z liści palmowych, z papier mâché,z kartonu, tkaniny, plastiku.

Wypełniam je różnościami. Biletami do teatru, do kina, biletami na metro, na autobus, wizytówkami reklamowymi

restauracji,nieczytelnymi notatkami, które sam napisałem,numerami komórek – bez imion i nazwisk,jakby nie można było inaczej –numerami telefonów stacjonarnych, adresami,kodami PIN kogoś nieznanego,kto ma mój charakter pisma i używa mojego pióraz brązowym atramentem,spinaczami, pinezkami, przylepnymi karteczkami, rachunkami za taksówki,kartami parkingowymi, zakładkami,które nigdy nie widziały książki i nigdy jej nie ujrzą,kamykami o dziwnych kształtach, kawałkami drewna, suchymi liśćmi, kwiatami, też zasuszonymi,monetami, banknotami krajów, w których byłem, i krajów, w których nie byłem, i tym wszystkim, co, jak sądzę, w taki czy inny sposób

6

de alguna manerapor incomprensible e inexplicableque pueda resultar a los demás.

Al principiolas cajas tienen un lugar privilegiadoencima de las mesas, de las estanterías,de los muebles,pero poco a poco se van retirando de mi vistay con ellas esa memoria de mi vidaque queda recogida en su interior.

Con el tiempo cuando tropiezocon una de ellas por azarme sorprende encontraren su interiorlas huellas de alguien que fui.

En esas ocasionesno puedo dejar de pensarque es una gran suerteque nunca hayas cabidoen ninguna de mis cajas.

7

tworzy cząstkę mnie samego,nawet jeśli jest to niepojęte i niewytłumaczalnedla innych.

Początkowoskrzyneczki zajmowały uprzywilejowane miejsce na biurkach, regałach i między meblami,stopniowo jednak znikały mi z oczu,a razem z nimi pamięć o moim życiu,co pozostaje skryte w ich wnętrzu.

Z czasem, kiedy przypadkiempotykam się o którąś z nich,ze zdumieniem odkrywamw jej wnętrzuślady kogoś, kim byłem.

W takich wypadkachnie mogę przestać myśleć,jakie to szczęście,że nigdy się nie zmieściłaśw żadnej z moich skrzyneczek.

Przełożył Leszek Engelking

8

A Víctor Abel, gran razón de mi tiempo

Fábula para niños atemporales

Me gustaría creer

que el tiempo es sólo un sueño, un escuálido desperdicioy que es posible

cantarle a los relojes una nana que logredormirlos por un rato.

Francisca Aguirre

En el principio fue el tiempo. Inconmensurable,estático, constante, permanente.El tiempo se extendíadesde un extremo a otro de un sí mismoinfinito, preocupado tan sólode ser tiempo. Las cosassucedían –en él, inalterable–,los adverbios de tiempocarecían de materialidadgráfica, de expresión física, no eran,no existían. Todo eratiempo y nada más que tiempo en estadopuro; pero todo ordenencierra un principio de caos,y el tiempo tomó conciencia del tiempoy quiso ser comprendido, amado,se inventó dioses para darse forma,

9

Dla Victora Abla, racji mojego czasu

Bajka dla ponadczasowych dzieci

Pragnę wierzyć,że czas jest tylko snem, obrzydłym marnotrawstwem

i że możnazaśpiewać zegarom kołysankę, co zdoła

uśpić je na chwilę.Francisca Aguirre

Na początku był czas. Niezmierzony,statyczny, niezmienny, stały. Czas rozciągał się szerokood jednego do drugiego krańca samego siebienieskończonego, jedynie tym zajęty,by być czasem. Rzeczydziały się – w nim, niewzruszonym –przysłówki czasu pozbawione były formygraficznej, ekspresji fizycznej, nie były,nie istniały. Wszystko byłoczasem i niczym poza czasem w stanieczystym; ale że każdy porządek zawiera w sobie początek chaosu,czas zdał sobie sprawę z czasui zapragnął być zrozumiany, kochany,wymyślił sobie bogów, by nabrać kształtu,

10

buscó disfraces para no asustar,se escondió en los relojes,en las campanas, en el sol, la luna,los bailes y los giros de los astros,hasta lograr –por fin– hacerse humano.

Ese día se condenó a ser.eternamente, un incomprendido.

11

poszukał przebrań, aby nie przerażać,skrył się w zegarach,w dzwonach, w słońcu, księżycu,balach i obrotach gwiazd,aż udało mu się – w końcu – stać się ludzkim.

I tego dnia skazał sam siebie na wieczne niezrozumienie.

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

12

***

Así, vista de lejos,te diríaque esta historiano pudo ser más que imposible.Primero, las cosas ocurrieron a destiempo,aunque no el suficiente.Tampoco acompañabael no haber encontrado el mismo espacio.Desde tus grises soles del inviernono resultaba fácil concebirel azul transparente de mis mares.Tus juegos y los míosno compartieron hojas del libro de la infancia.Tus nombres y los míosles resultan ajenos a los niños que fuimos.En eso de la vida recorrimos caminosque no se entrecruzaban.Un día hasta el azardejó de ser perfecto. Quizá sólo un segundo.Si acaso, poco más.Y ya ves,aquí seguimos,mirando sorprendidos nuestro encuentrodesde esta inexplicable obstinaciónen llevarle al universo la contraria.

13

***

Tak więc, widzianej z daleka,powiedziałbym ci,że ta historianie mogła być bardziej nieprawdopodobna.Po pierwsze, wszystko wydarzało się nie w porę, chociaż nie całkiem. Do tego faktnieobecności tej samej przestrzeni.Pod twymi szarymi zimowymi słońcaminiełatwo było pojąćprzejrzysty błękit moich mórz.Twoje zabawy i mojenie dzieliły tych samych stron księgi dzieciństwa.Twoje imiona i mojetak odległe wzajem dla dzieci, którymi byliśmy.Co się tyczy życia, chodziliśmy drogami,które się nie krzyżują.Do dnia, kiedy losstracił nieomylność. Chyba tylko na sekundę.A może na trochę dłużej. I oto widzisz,jak idziemy dalej,ze zdziwieniem patrząc na nasze spotkaniez pozycji niepojętego uporuw sprzeciwianiu się kosmosowi.

Przełożył Leszek Engelking

14

Relato de amanecer

Rodeados de cosas.Casuales, permanentes, obstinadas.La espera. El regresar.Tú.Volviendo de ese no compartidodominio de los sueños.Desde las profundidadesde tu océanoen una repetida nochesin luna.Yo.A tu lado.Cuerpo inerte,tablón de algún naufragio,de varios.Y el agua agarrándosea tu cuerpo,y tú agarrándote al mío.

E inicia el díasu baile de colores.

15

Sprawozdanie ze świtu

Otoczone rzeczami.Przypadkowymi, nieustannymi, trwałymi.Oczekiwanie. Powracanie.Ty.Wracająca z niedzielonego z nikimterytorium snów.Z głębinswego oceanuw powtarzanej nocybezksiężycowej.Ja.Przy twoim boku.Bezwładne ciało,decha po jakiejś morskiej katastrofie,po wielu.I woda chwytająca siętwojego ciała,i ty chwytająca się mojego.

I zaczyna się dzień,jego taniec kolorów.

Przełożył Leszek Engelking

16

***

Si pudiera, hoy te explicaríael porqué del desorden encima de mi mesa,el sentido de los rastros de tintapor entre las hojas blancas,la inerte posición de mi relojdando la espalda al tiempo;hoy te hablaría, si pudiera,de los parques y los bosques en que estuverobándole al otoño unas castañasque merodean por todos los rinconesde este cuarto.Si pudiera, te contaría hoyqué historia esconden las manchas de los muros.Si pudiera, es cierto, si pudieray si estuvieras aquítan presente como cuando no estás.

17

***

Gdybym mógł, wyjaśniłbym ci dzisiajpowód bałaganu na moim biurku,znaczenie śladów atramentupośrodku pustych kartek,bezwładność mojego zegarka,co traktuje czas przez nogę;opowiedziałbym ci dzisiaj, gdybym mógł,o parkach i gajach, w których przebywałem,kradnąc jesieni kasztany,które teraz łażą po wszystkich kątachtego pokoju.Gdybym mógł, powiedziałbym ci dzisiaj,jakie historie kryją w sobie plamy na murach.Gdybym mógł, na pewno, gdybym mógłi gdybyś tu byłatak bardzo obecna, jak bardzo cię nie ma.

Przełożył Leszek Engelking

18

***

Tu pelotu frentetus labiostu cuellotus pechostu vientretu laberinto y la entrada al abismotus musloslos dedos de tus pies uno a uno hastadar sentido a las matemáticas;desde esta otra miradatú eres más yo de lo que yo nunca he sido.

19

***

Twoje włosytwoje czołotwoje wargitwoja szyjatwoje piersitwój brzuchtwój labirynt i wejście do otchłanitwoje udapalce u twych nóg jeden za drugimaż matematyka nabierze sensu;kiedy patrzy się z tego innego punktujesteś bardziej mną niż kiedykolwiek ja byłem.

Przełożył Leszek Engelking

20

***

Sobre la mesa, una hoja de papelespera que te nombre una vez más,no parece bastarle ese merodearde tu presencia alrededor de mí–de qué gata aprendistea huir de las caricias–.El papel quiere más.Te exige. Te reclama.Qué color puede tener tu nombre.El blanco del papel me paraliza.Mi ignorancia también.Salgo.Apago la luz.Permíteme que cierre la puertano vaya a ser que encuentres el camino.

21

***

Na stole kartka papieru czeka, by nazwać cię jeszcze raz, chyba jej nie wystarcza twoja błąkająca się obecność wokół mnie – od jakiej to kotki nauczyłaś się unikania pieszczot? Papier chce czegoś więcej. Domaga się ciebie. Żąda. Jaki kolor może mieć twoje imię? Biel papieru mnie paraliżuje. Moja niewiedza również. Wychodzę. Gaszę światło. Pozwól, że zamknę drzwi, bo, nie daj Boże, znajdziesz drogę.

Przełożył Leszek Engelking

22

Lección de existencia

He aprendido a compartir tu ausenciacon mi sombra, el vacíoque deja el tacto inexistente de tu manoen la mía, el silencio de tu vozal otro lado de ningún teléfono,esa ciega mirada de todos los objetosque ocupan tu lugar.

He aprendido a dejar de ser tanto yopor ser un poco tú.

Me asusta sentirme rodeado de tu nada.

23

Lekcja życia

Nauczyłem się dzielić twoją nieobecność ze swym cieniem, dzielić pustkę, którą zostawia nieistniejący dotyk twej dłoni w mojej, milczenie twego głosu po drugiej stronie linii telefonicznej, której nie ma, to ślepe spojrzenie wszystkich przedmiotów, co zajmują twoje miejsce.

Nauczyłem się nie być sobą aż tak bardzo, aby stać się chociaż trochę tobą.

Boję się poczuć otoczony twoją nicością.

Przełożył Leszek Engelking

24

***

Cerrar una ventana.Y ver como el cristalNos aleja del mundoY protege un espacioDel que somos los dueñosO así lo imaginamos.Observar la tormentaY las arremetidasDel viento y de la lluviaApenas protegidosPor una transparenciaQue combate esas otrasDel agua y de los aires.Entrever que la vidaSe abre paso allá fueraEntre ráfaga y ráfagaDe presencias y ausenciasQue pueblan los recuerdosDe otras muchas tormentas.Y ver en un relojCómo pasan las horas,Y dejar de creerEn el paso del tiempo.

25

***

Zamknąć okno.I widzieć, jak szybaOddala nas od świataI osłania przestrzeń,Którą władamy,A przynajmniej tak nam się wydaje.Obserwować burzę,UderzeniaWiatru i deszczu,Chroniąc się zaledwiePrzezroczystościąZdolną stawić czoło tamtym dwóm:Wody i powietrza.Domyślać się życia, któreToruje sobie drogę na zewnątrz,Między falą a faląOdwrotów i powrotówWypełniajacych pamięćTylu innych burz.I widzieć na zegarze,Jak mijają godziny,I przestać wierzyć,Że mija czas.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

26

***A ti

La nieve se ha adueñado del tejadoapenas son las doce de la nochey espero sin hacer ningún reprocheque el sueño se te lleve de mi lado.

Espío el movimiento acompasadodel aire en tus pulmones y algún cocheen la calle, pasada medianoche,me recuerda, después de haber tocado

el claxon a lo loco, que la vidaanda suelta detrás de los ladridosde los perros y del silencio atento

de los gatos. Y tú sigues dormiday yo me voy durmiendo, perseguidospor un callado cielo en movimiento.

27

***Do ciebie

Śnieg wziął dach cały w swoje posiadanie,północ dopiero, obok ciebie leżę,czekam na chwilę, gdy sen cię zabierze,spokojnie czekam, bez pretensji żadnej.

Na równomierny ruch zerkam ukradkiempowietrza w twoich płucach, nagle wściekłedźwięki klaksonu, choć dobrze po pierwszej,i dla mnie stają się jasnym sygnałem,

że pisk hamulców, szczekanie szalonepsów przerażonych, kotów czujna ciszato życie, życie samopas puszczone.

A ty jakby nic śpisz sobie spokojnie,i ja powoli zaczynam zasypiać,za nami niebo milcząco ruchome.

Przełożył Carlos Marrodán Casas

28

***

Enhebrar una aguja.Observar el metalY en el metal el aireQue atraviesa la nada.Sentir algún algo de vidaDe dos pares de dedosEntre el metal y el hilo.Buscar el sentido del tacto,La humedad necesaria de la lengua.Esforzar la miradaSin otra lejaníaQue la de ese otro ojoQue impone su presenciaEn el extremo opuestoDe toda perspectiva.Enhebrar una agujaComo el único pasoPara zurcir los díasY las noches del tiempo.

29

***

Nawlec igłę.Wbić się wpierw wzrokiem w metal,A z metalu przejść w powietrzePrzeszywające nicość.Poczuć choć odrobinę życiaW czterech palcachZawieszonych między metalem i nicią.Doszukać się zmysłu dotyku,Niezbędnej wilgoci języka.Wytężyć wzrok,Za całą głębię mającTylko ostrość źrenicy tego uchaNarzucającej swą obecnośćZ drugiego krańcaJedynej perspektywy.Nawlec igłęJako jedyny krok,By łatać dniI noce z czasem.

Przełożył Carlos Marrodán Casas

30

A tu presencia permanente

Desde este desértico rincón

Ahora que la distancia te convierteen algo más que ausencia y que vacío,ahora que contemplo el desafíode ese tango que bailas con la muerte,

ahora que me pides que despiertey en sueños siento un largo escalofrío,ahora que tu imagen me da fríoy que yaces inmóvil, quieto, inerte,

ahora solicito tu presencia,ahora te reclamo aquí a la viday exijo que regreses aquí ahora.

Ahora como única exigencia,ahora que es el tiempo de esta herida.Ahora como siempre. Siempre ahora.

31

Twojej nieustającej obecności

Z tego opustoszałego miejsca

Teraz, gdy oddalenie cię obracaw coś więcej ponad pustkę i brak ciebie,teraz, gdy wiem, że mnie dosięga brzmienietwego ze śmiercią tańczonego tanga,

teraz, gdy mej uwagi się domagaszi obraz twój, powracający we śnie,niespodziewanym mnie przenika dreszczem:leżąca postać – cicha, chłodna, martwa.

teraz uparcie wołam, żądam, czekam,teraz chcę cię przy sobie mieć z powrotem,musisz do życia wrócić tutaj, teraz.

Teraz to jest jedyne, o co proszę –teraz, kiedy ta rana mi doskwiera.Teraz, jak zawsze. Zawsze teraz.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

32

***

Levantarse en la noche.Palpar desde lo negroEn busca de la luzUn universo oscuroDel que somos el centro.Buscar en un vaso de aguaEl oasis ocultoDe toda travesíaEn un desierto propio.Regresar a la arenaDe un reloj que no cejaEn el empeño vanoDe acabar con el tiempo.

33

***

Wstawać nocą.Po omacku wyławiać z cieniaŚwiatłoMrocznego wszechświata,Którego jesteśmy środkiem.Doszukiwać się w szklance wody smakuUkrytej oazyCzekającej na każdej drodzePoprzez własną pustynię.Wracać do piaskuKlepsydry, która nieustannieDarmo się trudzi,By skończyć z czasem.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

34

***

Un día vine a verte y a encontrartey a hablar de todo y nada, y a no hablar.Bastaba que estuvieras:tú y tu media sonrisa,tú y tus ojos abiertosde constante sorpresade quien ya no se asombra.Y tal como esperabanos compartió el paisaje,y algún que otro pedazode un mar que allá en Varsovianos intuyó cercanos.Hoy, aún aquí, ya he empezado a volvery me esfuerzo en atar a la memoriala vista que se ve desde el salón,pero todo es presente y resulta imposible.Los sillones naranja dan la espaldaa los ruidos que llegan desde fuera.

Nerja, 11.05.2006

35

***

Przyjechałem spotkać się z tobą,porozmawiać o wszystkim i o niczym, i nie porozmawiać.Wystarczyło, że byłeś:ty i twój półuśmiech,ty i twój wzrok, pełennieustannego zdumieniakogoś, kto się już niczemu nie dziwi.Rzeczywiście,Zjednał nas ze sobą krajobraz,i jeszcze jakiś kawałekmorza, które tam, w Warszawie,wyczuło naszą bliskość.Dziś, ciągle tutaj, zacząłem wracaći usiłuję związać z pamięciąwidok z salonu,ale wszystko jest teraźniejsze – więc to niemożliwe.Pomarańczowe fotele odwracają się plecamido hałasów dobiegających z ulicy.

Nerja, 11.05.2006

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

36

***Siempre a ti

La rosa es el silencio.La rosa es el silencio de un fuego congelado.No hay otro laberinto más perfecto,ni cáliz más amargo si se vierte.La rosa es un indicio de otro paraísoarrebatado, un rastro sin destino,la soledad de las flores hecha flor.La rosa es el silencio,y también es la ausencia.La rosa es el reflejode un jardín que no existe,un vacío con forma,un dolor reprimidoentre pétalo y pétalo,el refugio del aire.Es la cárcel del tiempo,una nave sin mar.La rosa es el silencio.El silencio es la rosa.

37

***Do ciebie zawsze

Róża jest milczeniem.Róża jest milczeniem zmrożonego ognia.Nie ma doskonalszego labiryntuani bardziej gorzkiego kielicha jak kielich rozlany.Róża jest oznaką innego rajuskradzionego, śladem bez przeznaczenia,samotnością kwiatów rozkwitłą w kwiat.Róża jest cisząi nieobecnością.Róża jest odbiciemnieistniejącego ogrodu,próżnią, która ma kształt,bólem uśmierzonymmiędzy jednym płatkiem a drugim,schronieniem powietrza.Więzieniem czasu,okrętem bez morza.Róża jest milczeniem.Milczenie jest różą.

Przełożył Carlos Marrodán Casas

38

***Vivir es esta dulce disolución en vano.

Justo Navarro

Como cada mañana,recuerdos, perros de caza sin amo,husmean mi memoria,buscan ciegos el rastroperdido en la maleza,merodean los sueños olvidadosapenas, y tropiezan con fragmentosde la vida, con pedazosde realidad presente,caen, se sacuden el polvo, atadosa mi destino otean la distancia,se levantan y siguen, obstinados, tercos y renqueantes,fieles a ese dictadode una única verdad llamada tiempo:

“Salgo de casa, no cuento los pasosque voy dejando atrás,y no los miro, corro calle abajo,rápido, rápido, siempre más rápido,como quien huye hasta ese mar cercanode la niñez. Soy pasto de las olas.

39

***Życie jest tym próżnym i słodkim rozpływaniem się.

Justo Navarro

Jak co rano,wspomnienia, bezpańskie myśliwskie psy,obwąchują moją pamięć,ślepe poszukują tropuzgubionego w chaszczach,wałęsają się po ledwie zapomnianychmarzeniach i wpadają na okruchyżycia, drobinyobecnej rzeczywistości,przewracają się, otrząsają się z kurzu, uwiązanedo mojego przeznaczenia obserwują dal,wstają i idą dalej, uparte,zawzięte i kulejące,wierne temu nakazowijedynej prawdy zwanej czasem:

„Wychodzę z domu, nie licząc kroków,zostawianych za plecami,i nie oglądam się, biegnę w dół ulicy,szybko, szybko, coraz szybciej,jakbym uciekał od tego bliskiego morzadzieciństwa. Jestem pożywką dla fal.

40

Estoy en el agua, tengo moradoslos labios, mamá grita,nos dice que salgamos,que es tarde, tú corres, saltas, la espumate persigue, yo me alejo nadandomar adentro, te miro de reojo,y esa sombra a tu ladose hace dueña del color de la tarde,tu sangre me frena en la huida, rehagoveloz el camino, corro a tu encuentro,llego tarde a ese extrañopreludio de tus últimas miradasfrente a ese mar cansadode buscarte en las playas desiertas.”

“Es la primera vez, te cojo en brazos,te siento parte de ellos,de mí, de generaciones de barroen las uñas para formar los días,adivino en tu llantoel de todos los que te han precedido,el mío propio, abriéndonos pasoentre largas historias familiaresdeshiladas al abrigo de añosque cansinos nos conducen a ciegasal repetido principio de tantosantiguos horizontes.”

41

Jestem w wodzie, mam sineusta, mama krzyczy,mówi nam, żebyśmy wyszli,bo jest późno, ty biegniesz, skaczesz, pianagoni za tobą, ja odpływam dalejw morze, patrzę na ciebie kątem oka,i ten cień obok ciebiebierze w posiadanie barwy popołudnia,twoja krew zatrzymuje moją ucieczkę, szybkowracam, biegnę ci na spotkanie,przybiegam za późno na to dziwnepreludium twojego ostatniego spojrzenianaprzeciw tego morza znużonegoposzukiwaniem ciebie na pustych plażach”.

„To pierwszy raz, biorę cię w ramiona,czuję, że jesteś ich częścią,częścią mnie, pokoleń glinyza paznokciami, aby kształtować dni,wyczuwam w twoim płaczupłacz wszystkich, którzy byli przed tobą,mój własny, otwierający nam przejściepośród długich historii rodzinnychparadujących pod osłoną lat,które wyczerpane prowadzą nas po omackudo powtarzanego początku tak wielupradawnych horyzontów”.

42

Despierto rodeadode voces, y noto la húmeda lenguade un perro lameteando mi manoinánime que cuelga de la cama.

43

Budzę się spowitygłosami i czuję wilgotny językpsa, liżącego mi rękęnieruchomo zwieszającą się z łóżka.

Przełożył Wojciech Charchalis

44

***

miran los gatoscómo se va la tardetan a hurtadillas

45

***

patrzą się kotyjak też odchodzi wieczórtak bezszelestnie

Przełożył Wojciech Charchalis

46

***

cuando amanezcaestaremos más solospero habrá luz

47

***

po wschodzie słońcasamotni dużo bardziejlecz będzie światło

Przełożył Wojciech Charchalis

48

***

en primaverala azucena es un liriosin cementerios

49

***

nadchodzi wiosnalilia jest chryzantemąlecz bez cmentarza

Przełożył Wojciech Charchalis

50

Fin de función

La primera vez apenas entendíque algo había acabado. Para ser más exacto, debería decir que no guardo recuerdos de la primera vez.Reconstruyo el pasado con lo que cuentan otrosy con la imagen turbia de fotos sin autor.

Mi memoria se agarra a dos fotografíasque me dicen que un día conocí a mis abuelos.Ajenos son ahora todos los personajespero quizá hubo un día en que formamos parte de un único universo.

El yo de aquella infancia es un desconocido.También lo son los otros. El día que murieronno sé ni si lloré: el niño de la fotopodría haberlo hecho y dudo que yo ahorapudiera recordarlo.

Pero seguramente no supe que murierony aquella terca ausencia que se extendió en el tiempono mereciera nunca explicación alguna.Después hubo otros muchos que se fueron marchando.Mi pasado está lleno de nombres de personasque llenaban mi mundo y que hoy ya no están.

51

Koniec przedstawienia

Za pierwszym razem pojąłem zaledwie,że coś się skończyło.Dla ścisłości, powinienem wyznać,że zupełnie nie pamiętam pierwszego razu.Odtwarzam przeszłość z opowieści innych,z nieostrych obrazów na zdjęciach niczyich.

Moja pamięć czepia się dwóch fotografii,które mówią, że znałem kiedyś moich dziadków.Teraz obce mi są wszystkie te postacie,lecz nie wykluczam, że był taki moment,kiedy tworzyliśmy wszyscy jeden wszechświat.

Ja z tamtego dzieciństwa to ktoś nieznajomy,podobnie jak i tamci. W dniu, w którym odeszli,nie pamiętam nawet, czy płakałem: dziecko z fotografiimogło się tak zachować, lecz wątpię, czy terazpotrafiłbym to sobie przypomnieć.

Zapewne nie wiedziałem nawet, że umarli;ich uporczywa nieobecność w czasienie prosiła nigdy o wyjaśnienia.Później, stopniowo, odchodzili inni.Moja przeszłość jest pełna imion,które zapełniały mój świat, a dzisiaj zniknęły.

52

El reparto es confuso y la acción no muy ágil.No parece un teatro que ofrezca garantíasde estar en cartelera durante mucho tiempo.Resulta muy difícil seguir en esta obrasi cada temporada deja de haber actorescon los que yo contaba.

53

Obsada jest niejasna, akcja nie dość szybka.Nie jest to chyba spektakl, co daje gwarancjęutrzymania się przez dłuższy czas na afiszu.I jak tu się upierać przy tym przedstawieniu,jeżeli w każdym sezonie ubywa aktorów,na których tak liczyłem.

Przełożyła Krystyna Rodowska

54

A mi hermano, caído en la guerra de la vida

Las guerras de mi infancia

Las guerras de mi infanciasiempre tuvieron un mismo campo de batalla,una hora precisa y un único enemigo–llamarte a ti enemigo hace doler tu ausencia–.Nuestra guerra empezaba cuando acababa el día.Fueron muchas las noches y muchas las batallas,y con el nuevo día empezaba una treguaque rompíamos juntos al irnos a la cama.La vida se sentaba entre las dos almohadasy esperaba a la noche y jugaba a la muertey llegaba la noche, pero nunca la muerte.

En aquel calendario el orden no existía.El tiempo fue pasando y dejó en la memoriados camas, dos trincheras, dos soldados y..., un muerto.Fue acabados los juegos, en un mundo realque jugaba a una guerra donde nunca hubo niños.

Y un día yo entendí que las cifras no cuentanque uno es el infinito y miles no son nadie,que los juegos a veces encierran realidadesque son en realidad un juego del destino.¿Lo entendí? No lo creo. No se puede entender

55

Mojemu bratu, który poległ podczas bitwy życia

Bitwy mojego dzieciństwa

Bitwy mojego dzieciństwarozgrywały się zawsze na tym samym polu,o dokładnej godzinie i z jedynym wrogiem(nazywając cię wrogiem, czuję, jak twój brak boli).Zaczynaliśmy wojować pod koniec dnia.To było wiele nocy i wiele bataliiz zawieszeniem broni, gdy nastawał dzień,zrywanym jednomyślnie, gdy kładliśmy się do łóżek.Życie obozowało wśród dwóch prześcieradełi czekało do nocy, bawiąc się ze śmiercią.I noc nadchodziła, ale nigdy śmierć.

W tamtym kalendarzu nie istniał porządek.Czas upływał, zostawiając w pamięcidwa łóżka, dwa okopy, dwóch żołnierzy... i jednego zmarłego.Zabawy znalazły epilog w rzeczywistym świecie,co zabawił się w wojnę, na której nie było dzieci.

Któregoś dnia zrozumiałem, że cyfry się nie liczą,że jeden znaczy nieskończoność, a tysiąc jest nikim,że niekiedy w zabawach kryją się rzeczy realne,że tak naprawdę igra się w nich z własnym przeznaczeniem.Zrozumiałem? Nie sądzę. Nie da się zrozumieć

56

el vacío que dejas después de haber llenadotodos los universos de nuestra única infancia.

Y ahora sueño contigo, y sueño que jugamosy sueño que volvemos a ser dos enemigos.Las hierbas han tomado el campo de batallay no logro encontrarte entre tanta maleza.Hoy me duele tu ausencia y me duelen los sueños,y me duelen los años.

No hay recuerdo más dulce que un presente imposible.

57

pustki, jaką zostawiasz ty, któryś wypełniałwszystkie światy naszego jedynego dzieciństwa.

A teraz mi się śnisz i śnię, że się bawimy,i śnię, że dwaj wrogowie znów patrzą na siebie.Gęste trawy zarosły pola naszych bitewi nie mogę cię znaleźć wśród kolców i chaszczy.Dzisiaj boli mnie brak twój i bolą mnie sny,i bolą mnie przeżyte lata.

Nie ma słodszego wspomnienia niż teraźniejszośćnieosiągalna.

Przełożyła Krystyna Rodowska

58

Los que vuelven de noche

Contra la penumbra del tiempo yace la aurora;en el cielo las nubessangran azules sobre sábanas blancas.

[…]

Regresamos de nochedejando en el umbralsueños del día.

[…]

Borbotean las lucesen las pupilas de esta ciudad grisácea.

[…]

si repito tu nombre,si repito tu,si repito,si,

las pesadillas son ovejas sin dueño.

59

Ci, co wracają nocą

Na tle mroku czasu spoczywa brzask;na niebie chmurykrwawią błękitne na białej pościeli.

[…]

Powracamy nocą,zostawiając na progudzienne marzenia.

[…]

Bulgocą światław źrenicach tego szarawego miasta.

[…]

jeśli powtarzam twoje imię,jeśli powtarzam twoje,jeśli powtarzam,jeśli,

koszmary są bezpańskimi owcami.

Przełożył Wojciech Charchalis

60

Noches de hotel

Me despierto de noche.Me acechan los colores dormidos de las cosas:los grises y los negros y los blancosson dueños momentáneosde diez o doce metros de universo,y necesito nombres que les den consistencia:silla, cama, mesita, alfombra, vaso, lámpara,cortina, cenicero, espejo, mini-bar.

No sé si será extraño que me suceda estocasi siempre en los viajes. No sería capazde recordar el nombre de los muchos hotelesen los que me he escondidoentre objetos idénticos de otros muchos hoteles.Me asusta recordar que vuelvo a estar de viajeen un espacio ajeno que creo familiara fuerza de saber qué objetos me rodean.Mañana no sabré en qué lugar del mundoquise ser y no fui,pero sabré que había una cama, una silla,una lámpara, un vaso, una alfombra, un espejo,cortina, mini-bar, cenicero y mesita.No ser es tan difícil que uno no puede solo.

61

Noce w hotelu

Budzę się w nocy.Osaczają mnie śpiące barwy przedmiotów –szarości i czernie, i białościchwilowo wzięły w posiadaniedziesięć czy dwanaście metrów wszechświata,a ja łaknę nazw, które nadadzą im kształty:krzesło, łóżko, stolik, dywan, szklanka, lampa,zasłona, popielniczka, lustro, barek.

Nie wiem, czy to dziwne, że niemal zawszeprzeżywam coś takiego w podróży. Nie byłbym w stanieprzypomnieć sobie nazw tych wielu hoteli,w których się ukryłempośród identycznych przedmiotów wielu innych hoteli.Boję się myśleć, że znowu jestem w podróżyw obcej przestrzeni, która wydaje się znajoma,dlatego że wiem, jakie przedmioty mnie otaczają.Jutro nie będę wiedział, w którym miejscu światachciałem być i nie byłem,ale będę wiedział, że było łóżko, krzesło,lampa, szklanka, dywan, lustro,zasłona, barek, popielniczka i stolik.Nie być jest tak trudno, że człowiek nie potrafi sam.

Przełożył Wojciech Charchalis

62

Vacío

El viento no recorre las paredesaquí dentro, ni forma remolinos en todos los rincones,ni juega con las hojas de los árboles,ni borra de la arena la espuma de las olas.Aquí dentro la mesa está en su sitio,el sofá en su lugar,las sillas ordenadas,formando en un desfile sin público ni orquesta.Aquí dentroa veces estoy yo, pero no ahora.Tampoco estoy ahí fuera.Si alguien me encuentra, sea donde sea,que busque, por favor,una oficina de sujetos perdidos.

63

Pustka

Wiatr nie owiewa ścian,tu w środku, ani nie tworzy wiróww żadnym kącie,ani nie bawi się liśćmi drzew,ani nie zamazuje piaskiem piany fal.Tu, w środku, stół jest na miejscu,kanapa tam, gdzie powinna,ustawione krzesłamaszerują w paradzie bez publiki ni orkiestry.Tu, w środku,czasem jestem ja, ale nie teraz.Nie ma mnie też na zewnątrz.Jeśli ktoś mnie znajdzie, gdziekolwiek by to było,niech poszuka, proszę,biuraosób znalezionych.

Przełożył Wojciech Charchalis

64

Verano

Corríamos los niñoscomo en un soleado tiovivo.La trilla laceraba al son del pedernalel suelo de una era que nos dejaba, alegre,un rastro de cebada.La parva hacía rubios unos sueños de infanciaque el agua de un barreño se llevaba en la noche.Aquellos eran días de luz multicolor–al menos eso creo desde esta distancia–,después vendrían otros de negros y de grisesy a las muchas ausencias sumaría las huellasdel arado de un tiempo que me decían mío.He vuelto a ver la era que alegró aquellas tardes.Esparcía serena su silencioso ocre.

65

Lato

My, dzieci, biegałyśmyjak w słonecznej karuzeli.W rytm chrzęstu kamieni młocka raniłaziemię klepiska, radośnie oprószając naszbożowym pyłem.Złoty kurz czynił jasnymi niektóre marzenia dzieciństwa,które wieczorem zmywała woda w balii.To były dni różnobarwnego światła –przynajmniej tak to wygląda z tej odległości –później nadeszły inne, w czerniach i szarościach,i do wielu nieobecności dokładały bruzdypługa czasu, który uznawały za mój.Zobaczyłem znowu klepisko, rozweselające tamte

popołudnia.Spokojnie rozsiewało swą milczącą ochrę.

Przełożył Wojciech Charchalis

66

Antes del sueño

¿Cuántos son los silencios que nunca respetaste?No es fácil responder. Pueden ser tantoscomo noches en velaesperando a tu lado un gesto reprimidoque te invite a acercar la mano a esa otra pielque comparte tu cama desde el extremo opuesto.Un cuerpo y otro cuerpo. Tu cuerpo y tu otro cuerpo,un silencio de voces y un silencio de tactos.Son cuatro las paredes que te observan calladas.Te observan, os observan, nos observan, observan.Observar no hace ruido pero hiere los ojos.Mi ceguera es azul.Azules son tus ojos.

67

Przed snem

Ileż jest cisz, których nigdy nie uszanowałeś?Niełatwo odpowiedzieć. Może było ich tyle,ile bezsennych nocy,czekających obok ciebie na wstrzymywany gest,który skłoni cię do dotknięcia ręką tej innej skóry,dzielącej twoje łóżko z przeciwnego krańca.Jedno ciało i drugie ciało. Twoje ciało i twoje drugie ciało,cisza głosów i cisza dotyku.Cztery są ściany, przyglądające ci się w milczeniu.Przyglądają ci się, wam się przyglądają, nam się

przyglądają, przyglądają się.Przyglądanie się jest bezszelestne, lecz razi oczy.Moja ślepota jest błękitna.Błękitne są twoje oczy.

Przełożył Wojciech Charchalis

68

La espera

La luz se esparcíapor entre las hojasde los saucesque temblabanal menor movimientodel vacío y lo llenaban todocon un multicolor brillo.Poco a poco los irisados reflejospintaban la vista de naranja,y más tarde de ocres,y algo después de grises,y al final todo se escondía en el negro.Ya olía a otoño,y el aire sabía a días breves y a largas noches,y a té amargo y caliente.El bullicio de la plazase había retirado a los cuarteles de un veranoya olvido y anunciaba a lo lejoslas nieves del invierno.Los bancos de los parques añorabanel tacto de unos cuerposque buscaban ahora refugioal abrigo de la luz artificialque se dejaba entrever en las ventanas.

69

Oczekiwanie

Światło już się rozprzestrzeniałomiędzy liśćmi wierzb,które drżałyprzy najmniejszym poruszeniu pustkii wypełniały ją całąwielobarwnym lśnieniem.Mieniące się odblaskipowoli malowały wszystko na pomarańczowo,a później na kolor ochry,a jeszcze później na różne odcienie szarości,w końcu zaś wszystko skryło się w czerni.Pachniało już jesienią,a powietrze wiedziało o krótkich dniach i długich nocach,i o herbacie gorzkiej i gorącej.Zgiełk rynkuwycofał się do dzielnic latajuż zapomnianego i z daleka zapowiadałśniegi zimy.Ławki w parkach tęskniłyza dotykiem ciałszukających teraz schronieniapod osłoną sztucznego światła,które ledwie było widać w oknach.

70

El tiempo eran los pasosdesiguales de gente casual quizá volviendo a casa,aunque quién sabe.Las voces de la callecontaban a intervaloshistorias sin principioque no acababan nunca.

En la sombraque el farol proyectabasobre la hierba rala del parterrepude verme,pero no entendíqué o a quiénandaba yo esperando.

71

Czas był nierównymi krokamiprzypadkowych przechodniówwracających chyba do domu,chociaż kto ich tam wie.Głosy ulicyz przerwami opowiadałyhistorie bez początku,które nigdy się nie kończyły.

W cieniu,który latarnia rzucałana rzadką trawę gazonu,rozpoznawałem siebie,ale nie wiedziałem,na co czy na kogo,tak krążąc, ciągle czekam.

Przełożył Leszek Engelking

72

Imagen sin nombre

Llamaba recuerdosa los jirones de vidaque en las tardes de otoñorecorrían en desordensu cabeza.Sentada a la puerta de la casaesperaba pacienteque la nochepintara de grislos encalados y descascarillados murosy enredara en la enea de la sillael tiempo y el vacíohasta que llegara la hora de la cena.

Y así día tras día,peregrinaba ella–nunca supe su nombre–entre ausencia y presenciaen la fotografía inexistentede su desierta calle.

Mi memoria la fue desdibujando con el tiempo,ya apenas si distingo el negro de sus ropas,la piel que cuartearan el viento, el sol, el polvo del camino,

73

Bezimienny obraz

Nazywała wspomnieniamistrzępy życia,które w jesienne popołudniabezładnie wirowały jej w głowie.Usadowiona przy drzwiach domucierpliwie czekała,aż nocpomaluje na szaropobielone i łuszczące się muryi w rogożę krzesła złowiczas i pustkę,wtedy nadejdzie godzina kolacji.

I tak dzień po dniuwędrowała –nigdy nie poznałem jej imienia –między nieobecnością i obecnościąna nieistniejącej fotografiiswej odludnej ulicy.

Z czasem zatarła mi się w pamięci,teraz ledwie widzę czerń jej ubrań,skórę wysmaganą wiatrem, słońcem, kurzem drogi,

74

el blanco del cabello que a mí me recordaba,también por su textura,el plumaje veloz de las gallinas del viejo gallineroahora abandonado y silencioso.

A veces, cuando menos lo espero,siempre fiel a una cita que nunca concertamos,su imagen se me fija en la miraday salpica mi rostro de un sinfín de silenciosde aquellos otros mundosque un día compartí.Y entonces me preguntosi podría encontrar quizás algún lugarpara tomar asiento junto a toda esa ausencia.

75

biel włosów, które mi przypomniałyprzez swą fakturęlekkie pierze z kurnikaporzuconego już i cichego.

Czasem, kiedy najmniej się tego spodziewam,zawsze punktualna zjawia się na nieumówione spotkanie,jej obraz przykuwa moje spojrzeniei zbryzguje mi twarz mnóstwem cisztych innych światów,które z nią kiedyś dzieliłem.Zadaję sobie wtedy pytanie,czy dałoby się znaleźć takie miejsce,gdzie można by usiąść obok całej tej nieobecności.

Przełożył Leszek Engelking

76

***

la tarde huele a otoñola niebla se ha posado en los objetosy los cubre de blancocomo si hubieran muerto

cuando llegue la noche,vendrá también el frío el tiempo dueleduele cuando se adentra en la memoriay se abre paso por entre los recuerdos

la ciudad es hoy un cementeriomi ausencia otra sombra en el hielo

77

***

popołudnie pachnie jesieniąmgła osiadła na przedmiotachi okrywa je bieląjakby umarły

kiedy noc zapadniewraz z nią nadciągnie chłód

czas boliboli kiedy wbija się w pamięći otwiera się brama dla wspomnień

miasto jest dziś cmentarzemmoja nieobecność kolejnym cieniem na lodzie

Przełożył Leszek Engelking

78

***

siento nostalgiade las playas de inviernode mi memoria

79

***

czuję nostalgięgdzież są zimowe plażemojej pamięci

Przełożył Leszek Engelking

80

***

hoy me acariciaese cálido tactode los recuerdos

81

***

dzisiaj mnie pieściciepły i delikatny dotyk wspomnienia

Przełożył Leszek Engelking

82

***

tiempo de lluvia,llaman a nuestra puerta:la luz que llora

83

***

pora deszczowa,do naszych drzwi ktoś puka:światło, co płacze

Przełożył Leszek Engelking

84

***

mis manos buscanel sentido del tactosobre tu piel

85

***

swoimi dłońmiszukam zmysłu dotykuna twojej skórze

Przełożył Leszek Engelking

86

***

en esta huidadejo rastros de tintasobre las sábanas

87

***

podczas ucieczkizostawiam na pościeliślad atramentu

Przełożył Leszek Engelking

88

***

el sol se ponela luz se va tras éltú permaneces

89

***

słońce zachodziświatło odchodzi za nimty pozostajesz

Przełożył Leszek Engelking

90

***

a tientas siempremis ojos te persiguenciegos y torpes

91

***

wciąż po omackume oczy cię ścigająślepe niezgrabne

Przełożył Leszek Engelking

92

***

abres los ojoszigzaguea la luzen la persiana

93

***

otwierasz oczyświatło biegnie zygzakiempoprzez żaluzję

Przełożył Leszek Engelking

94

***

casi de nochela luz de las farolas inventa un cielo

95

***

już prawie nocświatło latarń ulicznychwymyśla niebo

Przełożył Leszek Engelking

96

***

oscura nochetu cabello reposasobre la almohada

sobre la almohadase arrebujan los sueñoscuando amanece

cuando amanecetu cabello es un sueñoalborotado

97

***

w ciemnościach nocytwoje włosy uśpionena skraju łóżka

na skraju łóżkasny wtulają się w kołdręgdy dzień się budzi

gdy dzień się budzitwoje włosy są jak snydziko zmierzwione

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

98

***

deja el geraniosu secreta fraganciade amor amargo

de amor amargolas sábanas del sueñocubren la noche

cubren la nochede sueños y fraganciaslos pensamientos

99

***

geranium pachnietajemnicznym zapachemgorzkiej miłości

gorzką miłościąuśpione prześcieradłaokrywają noc

okrywają nocsnami i zapachamiwszystkie te myśli

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

100

***

en tu miradahace la tarde un nidode soles rojos

de soles rojosson los atardecerescrepita el día

crepita el díanido de atardecerespozo sin fondo

101

***

w twoim spojrzeniuwieczór wije swe gniazdoze słońc czerwonych

ze słońc czerwonychsą wszystkie popołudniadzień już się iskrzy

dzień już się iskrzygniazdo zachodów słońcata studnia bez dna

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

102

***A Paca Aguirre, intentando compartir su mirada

cruza la nocheel sonido del trenen la distancia

en la distanciatraquetea el recuerdotu larga ausencia

tu larga ausenciaen el tren del recuerdose me echa encima

103

***Pace Aguirre, próbując dzielić jej spojrzenie

milczenie nocyprzerywa nagle pociąggdzieś tam daleko

gdzieś tam dalekokołacze się wspomnienietwojego braku

i ten brak ciebieteraz w pociągu wspomnieńsprawdza bilety

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

104

***

la luz se posaentre arena y espumay reverbera y reverberacomo un espejo opacomirando el cielo mirando el cieloen su espejo de espumase ven las nubes

105

***

światło się kładziepośród piasku i pianyi połyskuje

i połyskujejak matowe zwierciadłopatrzące w niebo

patrzące w niebochmury w zwierciadle pianysię przeglądają

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

106

***

llorosamenteflota en el agua un cielogris de nostalgia

gris de nostalgiael reflejo del díase torna noche

se torna nocheolvida el agua el díavaivén de horas

107

***

zalane łzamipływa po wodzie nieboszarość nostalgii

szarość nostalgiilustrzane dnia odbiciestaje się nocą

staje się nocądzień wodę zapominawahanie godzin

Przełożyła Marta Eloy Cichocka

108

a marisa coronado, por ser vos quien sois

de gustibus non disputandum est

me gustan los tejados de las casasla forma en que se enfrentan a los cielossu obstinado silencio en la batalladurante las tormentassus derrotassu muda retiradasin abandonar jamás la primera línea de combateagazapados siempreen su misma barricada de aire

me gustan los colores amarilloshaciéndose dueños de las tejascuando el día despunta y no nos halla dispuestosa continuar en la brecha de la vidaa pesar de que luegoal poner el pie a tierraseamos su vulgar coartada

me gustanlos dorados los ocressalpicando el recuerdo del veranoy corriendo a ocultarse en el blanco

109

dla marisy coronado, ponieważ jesteś

de gustibus non disputandum est

lubię dachy domówgdy stawiają czoło niebu ich uparte milczenie w bitwiepodczas burzich klęskiich niemą rejteradę– choć nieprzerwanie na pierwszej linii ogniapod osłonątej samej barykady powietrza

lubię żółte kolorykładące pieczęć na dachówkachkiedy dzień się budzii nie zastaje nas gotowychtrwać w wirze życianawet jeśli potempostawiwszy stopę na ziemimamy być jego pospolitym alibi

lubiębarwy złota ochryprześwitujące we wspomnieniachi chowające się pospiesznie w bieli

110

de un inviernoque buscará un nosotrosde mimética ausencia

me gusta imaginarel asombro en los ojos de los viejosal contemplar el marsiempre por la primera vezimaginar el saborel olor del vacíoel tacto de la nievesobre una piel desnuda e imaginarme nieveo sentirme vacío

me gustasentir a bocanadascómo se nos traga el tiempotan velozmente despacio

me gustasaberte compañíade paseos sin ti

me gustapalparte con la vistaen los espacios blancos

111

zimy która odnajdzie nasmimetycznie nieobecnych

lubię wyobrażać sobiezdumienie w oczach starych ludzispoglądających na morzezawsze po raz pierwszywyobrażać sobie smakzapach pustkidotyk śnieguna nagiej skórzei myśleć że jestem śniegiemalbo czuć się pustką

lubięczuć każdym haustemjak nas pochłania czastak zawrotnie pomału

lubięwiedzieć, że mi towarzyszyszw spacerach bez ciebie

lubiędotykać ciebie wzrokiemw spacjach

112

que unen las palabras…

y el vientomece el trigo en la memoria

113

łączących słowa…

a wiatrkołysze pszenicę w pamięci

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

114

***

amanece a destiempola espera lleva nombre de nochesu olor oscuro

la madrugada es fríasabe a cierzodeja en los tallos de hierbahuellas circulares de escarchase te adentra en los huesos

superviviente apenasde todos tus recuerdosnáufrago sin mar que justifiquetu naufragiote adentras en la vidasin posible retorno

115

***

świta nie w poręoczekiwanie ma imię nocyjej ciemną barwę

ranek jest rześki pachnie północnym wiatrem na źdźbłach trawy rysuje koliste znaki szronuwdziera się w twoje kości

ledwie wyratowanyze wszystkich swoich wspomnieńrozbitek bez morza które by tłumaczyłotwoją katastrofęwchodzisz do życiabez możliwości powrotu

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

116

Autorretrato

Yo.Tu vacío.Tú.Yo vacío.

117

Autoportret

Ja.Twoja pustka.Ty.Moja pustka.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

118

Varsovia

Llegaron y dijeron:“En esta tierra habré de levantar mi casa,tendré hijos e hijas que pueblenuno a uno las márgenes del río.”Igual no lo dijerony sólo lo pensaronporque eran los tiemposvacíos de palabras,o ni siquiera eso,tampoco lo pensaron,simplemente lo hicieron.

Después llegó la historiay con ella los nombresatados a sonidos de imposible cadencia.

La vida fue llenando las hojas de los librosdejando entre las líneas ecos de la existencia.Hoy muchos de esos librosno son más que cenizascrepitantes aún al son de la memoria.

Dijeron:“En esta tierra habré

119

Varsovia

Przybyli i rzekli:„W tej ziemi zbudujęswoje domostwo,spłodzę synów i córki, co powolizaludnią rzeczne brzegi”.Może wcale nie rzekli,tylko pomyśleli,czas był bowiemubogi w słowa,może nawetnie pomyśleli,lecz po prostu zrobili.

Potem przybyła historiaa razem z nią nazwypowiązane z dźwiękami o nieprawdopodobnym rytmie.

Życie wypełniało strony książek,zostawiając między linijkami pogłosy istnienia.Dziś wiele z owych tomówto tylko popiołychrzęszczące jeszcze wśród odgłosów pamięci.

Rzekli:„W tej ziemi zbuduję

120

de levantar mi casa”.Y así fue.La primera y la última.También todas las otras:la del primer amor, la de los juegos,la del llanto y la risa, la de lo nunca dicho,la del odio y la ira,la de…

Es cierto. Lo dijeron.Muchas fueron las veces y muchas las personas.

Para ser de esta tierra basta la voluntady eso no es poco.

Dijeron:“En esta tierra habré de levantar mi casa”.

Y le pusieron nombre.En mi lengua es Varsovia.

121

swoje domostwo”.I tak się stało.Dom pierwszy i ostatni,jak również wszystkie inne:dom pierwszej miłości i dom zabawy,dom lamentu, dom śmiechu,dom tego, co niepowiedziane,dom nienawiści i gniewu,dom...

To pewne, że tak rzekli.Wiele potem rzeczy przyszło i osób.

Aby być z tego kraju, wystarcza wola,a nie jest to mało.

Rzekli:„W tej ziemi zbudujęswoje domostwo”.

I nadali mu nazwę.W moim języku brzmi ona Varsovia.

Przełożył Leszek Engelking

122

También aquí

He llegado a tus calles de aceras bajascon la tarde desdibujando los colores;extranjero de todos los espacioshe proyectado en tus muros una sombra deformeque la luz de las farolas ha ido borrandoa intervalos silenciosos.Nadie ha observado cómo arrastro los pies,cansado de querer desgranar nuevos rumbos,de querer también poner fin a este viaje,y me llevo en las suelas el rastro que dejastey que dejaron los tuyosy los que no eran tuyos.Por un instante, apenas un instante,tus borrachos, dormitando en tus bancos,me han incluido en el sopor espeso de sus sueños.

Playa en el tiempo de tantos oleajes,no me echarás de menoscuando la espuma tenue de algún amanecerme disipe y devuelva a otras profundidades.

Serás entonces un alto en el camino,casi sólo recuerdo.Mis ropas huelen ya a la ausencia que dejas.

Cracovia, 2012

123

Tutaj też

Przybyłem na twoje ulice o niskich krawężnikachpopołudniem rozmywającym kolory; cudzoziemiec wszystkich przestrzeni,rzuciłem na twoje mury bezkształtny cień,który światło latarni zacierałow milczących odstępach czasu.Nikt nie zauważył, że powłóczę nogami,zmęczony chęcią wyłuskiwania nowych dróg,także chęcią zakończenia podróży, i unoszę na podeszwach ślad zostawiony przez ciebiei przez twoich bliskich,i tych, którzy bliscy nie byli.Na chwilę, na krótką chwilę,twoi pijacy, drzemiący na twoich ławkach,włączyli mnie w gęstą ociężałość swoich snów.

Brzegu, pośrodku czasu tylu przypływów i odpływów –nie będzie ci mnie brakować,gdy nikła piana któregoś świturozmyje mnie i zwróci innym głębinom.

Będziesz wtedy przystankiem na drodze,niemal tylko wspomnieniem.Moje ubranie pachnie już twoją nieobecnością.

Kraków, 2012

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

124

Entre sombras

Cuando la luz se adentra en este cuarto,las sombras la acompañany dibujan el mundocon toscas pinceladasde silencio. Los objetosdesfilan inmóviles entre manchasde diferentes grises–qué son sino esas blancasy negras transparencias de la vista–,y acuden las palabraspara formar rápidamente el mundo.

En un rincón, aguardo tu llegada.

125

Pośród cieni

Kiedy światło wsącza się do pokoju,towarzyszą mu cienie,rysując światszorstkimi pociągnięciamiciszy. Przedmiotyprzesuwają się, nieruchome, pośród plamróżnej szarości –będących jedynie czarno--białymi prześwitami widzenia – i przybywają słowa,by ukształtować pospiesznie świat.

W kącie czekam, aż przyjdziesz.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

126

***La voz a ti debida

Pedro Salinas

Sentada ahí en el porche de la casa,el sol te trae recuerdos de otros días.Regresarás a tus calles, tus plazas,los callados rincones de la infancia, Será como jugar a contraluz,ver y no ver, entre claros y sombras,y así otra vez, no ver y ver, y tú,entre sombras y claros, ahora sola,sentada ahí en la casa, en el porche,recordando soles de otros días.Los rincones, las plazas y las callesregresan de la infancia, del ayer,te llenan la mirada y se la apropian, y le abren las puertas a la noche.

127

***Głos, który zawdzięczam tobie

Pedro Salinas

Siadłaś na chwilę na domowym ganku, a słońce dawne przywołuje dni.Przenosi cię do twych uliczek, placów,dziecinnych kątów, których gwar już ścichł. To jakby igrać przez słoneczne błyski: widać, nie widać, w cieniach, plamach światła,nie widać, znowu widać, ty w tym wszystkim,pomiędzy światłem, cieniem, teraz sama,na ganku domu siedzisz, a z przeszłościwracają we wspomnieniach słońca dawne.Uliczki, miejsca w zapomnianych kątach,z dzieciństwa wynurzone, z twego wczoraj,wzrok wypełniają, biorą w posiadaniei otwierają przed nim wrota nocy.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

128

Preludio del entreacto

Replegada la noche, te adentras en el fragor de la existencia,te arrojas al abrazo de la calle, el frío se apodera de la piel,aligeras el paso,la casa queda atráshasta no ser siquiera un rastro en la memoria; el aire trae el silencioy lo extiende por los grises andenes.El viaje ya ha empezado,pero tú no lo sabes.La vista se pierde en los raílesque reverberan a lo lejosacariciados por una luz que apenases promesa de un día que despunta.En la vieja estación–la memoria así nos la devuelve ahora al presente–,el tiempo hace mucho que detuvo el relojy lo dejó convertido en poco más que un eco.

Si uno fija la mirada a contraluz,aún logra entrever las sombras de otro entonces,y tal vez incluso consigue adivinarse entre la bruma.A ráfagas marcadas por el ir y venir de la puerta de un bar

129

Preludium antraktu

Noc ustępuje, wlewasz sięw zgiełk istnienia, wpadasz w objęcia ulicy,chłód przywiera do skóry,przyspieszasz kroku,dom pozostaje za tobą,aż w końcu nie jest nawet śladem w pamięci;wiatr przynosi milczeniei rozwleka je po szarych peronach.Podróż się już rozpoczęła,lecz nie wiesz o tym.Wzrok gubi się w torach,które lśnią w dalimuskane światłem, będącym ledwieobietnicą wstającego dnia.Na starym dworcu– pamięć takim go teraz zwraca teraźniejszości –czas już dawno zatrzymał zegari zamienił go w niewiele więcej niż echo.

Jeśli ktoś popatrzy uważnie pod światło,dojrzy jeszcze cienie tamtego „wtedy”,a może nawet uda mu się wytropić siebie pośród mgieł.Falami znaczonymi wahadłowym ruchem drzwi kawiarni,

130

que cerró en un ayer lejano el olor a café se abre paso hasta a ti mientras subes, todavía dormido,a ese tren fantasma que recorre tu vida.

131

zamkniętej od dalekiego wczoraj,zapach kawy chwyta cię,podczas gdy wsiadasz, ciągle śpiącydo pociągu widma, który dudni przez twoje życie.

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

132

Una ciudad con nombres

Aquí el cielo es el mismo que en todos los lugares,las nubes parecidas, el verde no es más verde,pero tampoco menos;cuando llega el invierno, unos niños de hieloesculpen en la nieve los sueños de la infancia.La ciudad tiene un ríoque la rompe en dos partes pese a su indiferenciafrente al paso del agua y a su propio reflejo.Aquí los edificios se enfrentan al olvidoy muestran orgullosos sus grisáceos cuerpos–mordiscos de ladrillo, de cemento, de piedra,arañan la memoria por todas las esquinas–. La historia como siempre coloca y descolocalas piezas de un gran puzzle de imposible final.

… y están los cementerios,esos grandes archivos de nombres y de fechas,que poco o nada dicen de lo que fue la vida…

En Varsovia el silencio nos habla de las cosas.

Varsovia, junio de 2006

133

Miasto pełne imion

Tu niebo jest takie samo jak wszędzie,chmury podobne, zieleń nie jest zieleńsza, ale i nie bledsza;kiedy nadchodzi zima, dzieci z lodulepią ze śniegu sny dzieciństwa.Przez miasto płynie rzeka, która dzieli je na dwie części, obojętne mu tak samo jak przepływająca woda i jego w niej odbicie.Tu budynki stawiają czoło zapomnieniui dumnie ukazują swe szarawe ciała– ślady po zębach cegieł, cementu, kamieniarozdrapują pamięć na każdym rogu.Historia jak zwykle porządkuje i burzyfragmenty wielkiej układanki nie do ułożenia.

...i są cmentarze,te wielkie archiwa imion i dat,które niewiele lub nic zgoła mówią o czyimś życiu...

W Warszawie cisza mówi nam o rzeczach.

Warszawa, czerwiec 2006

Przełożył Carlos Marrodán Casas

134

Vía muerta

las horas sonhileras de ladrillosen esa casa a medio construirque me observaa pocos metros de estas ventanasde este nuevo invierno.

tumbado en el sofáveo la laberínticageometría del cementoque atenazaese barro cocidoque no recuerda el fuego,sus líneas verticales,horizontales, paralelas;

intuyo su aspereza,el frío tactoque le imponenel viento, la lluvia, la nieve.

me cubro con la manta,encojo las rodillas

135

Ślepy tor

godziny sąrzędem cegiełw niedokończonymdomuktóry spogląda na mnieparę metrów od moich okiennowej zimy

z kanapywidzę labiryntowyukład cementutrzymającego w kleszczachwypalaną glinęktóra nie pamięta ognialinie pionowepoziome, równoległe

przeczuwam jego szorstkośćchłodny dotykwymuszony przezwiatr, deszcz, śnieg

kocem się okrywampodwijam nogi

136

y aparco la existenciaen esta repetida tardede domingo.

137

i odkładam na bok istnieniew jeszcze jedno niedzielnepopołudnie

Przełożyła Marta Szafrańska-Brandt

138

***

Cuando llegue el otoñono me hallará en la casa.La puerta estará abiertay olerán a humedadlos colores de todas las paredes.Y yo te esperarésin que preguntes dóndecon los últimos fríosdel invierno.

139

***

Kiedy przyjdzie jesień,nie zastanie mnie w domu.Drzwi będą otwarte,kolory wszystkich ścianbędą pachnieć wilgocią.I będę na ciebie czekał– nie spytasz, gdzie –z ostatnimi chłodami zimy.

Przełożył Leszek Engelking

140

***a B.

Ayer y hoy son días parecidoscomo lo son los días que se siguenordenados el uno junto al otrocon su número negroy su nombre de pilay su apellido–30 de agosto, miércoles–agarrados al monótono existir –pero existir–del calendario.Son días parecidos. Sólo eso.Porque tú y yo sabemosque nada ya es igual,que ayer estabas viva y hoy no estás.

Ayer y hoy son días parecidos.

141

***do B.

Wczoraj i dziś to podobne dni,tak jak podobne są dni, co następują po sobie,ustawione jeden przy drugimkażdy ze swym czarnym numerem,ze swym imieniemi nazwiskiem– 30 sierpnia, środa –przylegające do siebie w monotonnej egzystencji– ale egzystencji –według kalendarza.To dni podobne do siebie. I tylko tyle.Bo ty i ja wiemy,że nic nie jest już identyczne,że wczoraj byłaś żywa,a dzisiaj nie jesteś.

Wczoraj i dziś to podobne dni.

Przełożył Leszek Engelking

142

El regreso

Este regresonecesita de todo el tiempo del mundo.Este continuo regresono conoce atajosni otro caminoque el que va apareciendocon cada nuevo paso.Este regresodesconozco si tiene algún destinopero sé que se trata de un regresoatraviesa parajesque me son completamente extrañosotros desconocidosy aun otros con toda seguridad inexistentes.Algunossin embargodiría que me resultan familiares.Sé que no los conozcopero hay en ellosalgo que habita en mí tambiéndesde hace tiempo.De ahí lo familiar.No lograré nombrarlosoy consciente

143

Powrót

Ten powrótwymaga całego czasu świata.Ten ustawiczny powrótnie zna skrótówani innej droginiż ta, co się otworzyz każdym kolejnym krokiem.Ten powrótbyć może nie ma ostatecznego celu,ale wiem, że chodzi o powrótprzez miejscacałkowicie mi obcei przez miejsca nieznanei wreszcie miejsca z pewnością nieistniejące.Niektóre jednak,można powiedzieć,wydają mi się znajome.Wiem, że ich nie znam,ale jest w nich coś,co od dłuższego czasumieszka także we mnie.Są więc znajome.Jestem świadomy,że nie potrafię tego czegoś nazwać

144

ni siquiera lo intento. Este regreso es durocomo los adoquines de granito de las viejas ciudadesen las que he hecho un alto en el camino. Detenerse es iniciar caminos paralelos.Este regreso arrastra tras de sítambién esos otros caminos.Me acompañan.Todos andamos de regreso.Este regresosabe de oloresde imágenesde ruidosde colores sabe de todo aquello que yo ignoroa pesar de haber sido yo mismo un poco todo ellosabe de las cosas sin nombrey de aquellos objetos que ocultan las palabrassabe de luces y de sombraseste regresosabe de recodos de altos de traspiés.Este regreso es lentocomo el tiempo de las enfermedadeseste regreso

145

i nawet nie próbuję.Ten powrót jest ciężkijak granitowe brukowce w tych miastach,gdzie się zatrzymywałem.Postój to początek równoległych dróg. Ten powrót wlecze za sobąrównież te inne drogi.Towarzyszą mi wszystkie.Idziemy z powrotem.Ten powrótzna zapachyobrazyhałasykoloryzna to wszystko, co mnie jest nieznane,chociaż po trosze byłem tego cząstką,zna rzeczy bezimiennei przedmioty, które tają słowa,zna światła i cienie,ten powrótzna górskie serpentyny, urwiska, potknięcia,Ten powrótjest powolnyjak upływ czasu w chorobie.Trasa tego powrotu

146

corre junto a los ríosa la orilla del marsube a las montañasbaja a los vallesbordea los campos y los bosquesse adentra en las madrugadasrecorre las noches.

este regreso es mío

porque yo también le pertenezco.

147

biegnie wzdłuż rzekbrzegiem morzawspina się na góryspuszcza w dolinyprowadzi skrajem pól i lasówzanurza się w porankiciągnie się nocami.

Ten powrótjest mój

ponieważ ja też do niego należę.

Przełożył Leszek Engelking

148

***Tu piel junto a mi piel, eso es lenguaje.

Félix Grande

Un día me robaste las palabras.Te las fuiste llevandocomo si recogieras mi desorden.A cambio me dejaste el orden del silencio,retumbando insondable en la memoria. Como todas las noches,–no renuncio a encontrar de nuevo mi lenguaje–en las sábanas buscoel alfabeto herido de tu cuerpo.

149

***Twoja skóra przy mojej skórze, oto czym jest mowa.

Félix Grande

Któregoś dnia ukradłaś mi słowa.Zabierałaś je,jakby porządkując mój bałagan.W zamian zostawiłaś miporządek milczenia,tajemniczo rozbrzmiewający w pamięci.Jak co noc –nie rezygnuję z odnalezienia swojego języka –w pościeli szukamzranionego alfabetu twojego ciała.

Przełożył Wojciech Charchalis

150

***Qué más da que la nada fuera nada,

si más nada será, después de todo,después de tanto todo para nada.

José Hierro

Cuando muera la casay el verdín se haga dueño de las tejas,cuando sólo el silenciorecorra las paredes, pise fuerteen los suelos, baje las escaleras,cuando el vaho del tiempose adentre en las ventanasy se convierta en su único reflejo,cuando el polvo se poseencima de más polvohasta cubrir las huellasde todos los recuerdos,cuando se resquebrajen los ladrillos y en sus grietas no encuentrenlos insectos refugio.

Cuando muera la casa,qué rastro entonces quedará de todo.

***Cóż z tego, że nicość jest niczym,

jeśli niczym więcej nie będzie, po wszystkim,po tak bardzo wszystkim, skończy się niczym.

José Hierro

Kiedy umrze domi mech zawładnie dachówkami,kiedy tylko ciszabędzie przemykać po ścianach, stąpaćpo podłogach, schodzić po schodach,kiedy oddech czasuwniknie w oknai przemieni się w ich jedyne odbicie,kiedy kurz osiądziena jeszcze większym kurzu,aż pokryje śladywszystkich wspomnień,kiedy skruszą sięcegły, a w ich szparach nie znajdąschronienia owady.

Kiedy umrze dom,jakiż wtedy ślad zostanie po wszystkim?

Przełożył Wojciech Charchalis

153

Spis wierszy

[Colecciono cajas de latón, de madera] . . . . . . . . . . . . 4[Gromadzę skrzyneczki, szkatułki, pudełka] . . . . . . . . . . 5

Fábula para niños atemporales . . . . . . . . . . . . . . . . . 8Bajka dla ponadczasowych dzieci . . . . . . . . . . . . . . . 9

[Así, vista de lejos] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12[Tak więc, widzianej z daleka]. . . . . . . . . . . . . . . . . . 13

Relato de amanecer . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14Sprawozdanie ze świtu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15

[Si pudiera, hoy te explicaría] . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16[Gdybym mógł, wyjaśniłbym ci dzisiaj] . . . . . . . . . . . . 17

[Tu pelo]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18[Twoje włosy] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19

[Sobre la mesa, una hoja de papel] . . . . . . . . . . . . . . . 20[Na stole kartka papieru] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21

Lección de existencia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22Lekcja życia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23

[Cerrar una ventana] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24[Zamknąć okno] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25

[La nieve se ha adueñado del tejado] . . . . . . . . . . . . . . 26[Śnieg wziął dach cały w swoje posiadanie] . . . . . . . . . . 27

[Enhebrar una aguja] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28[Nawlec igłę] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29

154

Desde este desértico rincón . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30Z tego opustoszałego miejsca . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

[Levantarse en la noche] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32[Wstawać nocą]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33

[Un día vine a verte y a encontrarte] . . . . . . . . . . . . . . 34[Przyjechałem spotkać się z tobą] . . . . . . . . . . . . . . . . 35

[La rosa es el silencio] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36[Róża jest milczeniem] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37

[Como cada mañana] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38[Jak co rano] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39

[miran los gatos] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44[patrzą się koty]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45

[cuando amanezca]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46[po wschodzie słońca] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47

[en primavera] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48[nadchodzi wiosna]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49

Fin de función . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50Koniec przedstawienia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51

Las guerras de mi infancia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 54Bitwy mojego dzieciństwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55

Los que vuelven de noche . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58Ci, co wracają nocą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59

Noches de hotel . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60Noce w hotelu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61

155

Vacío. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 62Pustka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63

Verano. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64Lato . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65

Antes del sueño. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66Przed snem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67

La espera . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68Oczekiwanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69

Imagen sin nombre . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72Bezimienny obraz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73

[la tarde huele a otoño] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 76[popołudnie pachnie jesienią] . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77

[siento nostalgia] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78[czuję nostalgię]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 79

[hoy me acaricia] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80[dzisiaj mnie pieści] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81

[tiempo de lluvia] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 82[pora deszczowa] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83

[mis manos buscan] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84[swoimi dłońmi] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85

[en esta huida] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 86[podczas ucieczki] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87

[el sol se pone]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88[słońce zachodzi] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89

156

[a tientas siempre] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 90[wciąż po omacku] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91

[abres los ojos] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 92[otwierasz oczy]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93

[casi de noche] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 94[już prawie noc]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95

[oscura noche] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 96[w ciemnościach nocy] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 97

[deja el geranio]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98[geranium pachnie]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 99

[en tu mirada] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100[w twoim spojrzeniu] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 101

[cruza la noche]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 102[milczenie nocy] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 103

[la luz se posa] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104[światło się kładzie] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 105

[llorosamente]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 106[zalane łzami]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107

de gustibus non disputandum est . . . . . . . . . . . . . . . . 108de gustibus non disputandum est . . . . . . . . . . . . . . . . 109

[amanece a destiempo] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 114[świta nie w porę]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115

Autorretrato . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 116Autoportret . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 117

Varsovia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118Varsovia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119

También aquí . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122Tutaj też . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 123

Entre sombras . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 124Pośród cieni. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 125

[Sentada ahí en el porche de la casa] . . . . . . . . . . . . . . 126[Siadłaś na chwilę na domowym ganku] . . . . . . . . . . . . 127

Preludio del entreacto . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 128Preludium antraktu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 129

Una ciudad con nombres . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 132Miasto pełne imion . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 133

Vía muerta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134Ślepy tor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 135

[Cuando llegue el otoño] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 138[Kiedy przyjdzie jesień] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139

[Ayer y hoy son días parecidos] . . . . . . . . . . . . . . . . . 140[Wczoraj i dziś to podobne dni] . . . . . . . . . . . . . . . . . 141

El regreso . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 142Powrót. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 143

[Un día me robaste las palabras] . . . . . . . . . . . . . . . . 148[Któregoś dnia ukradłaś mi słowa] . . . . . . . . . . . . . . . 149

[Cuando muera la casa] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150[Kiedy umrze dom] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151

©Copyright Abel Murcia 2012

©Copyright for the Polish translation by Wojciech Charchalis, Marta Eloy Cichocka, Leszek Engelking, Carlos Marrodán Casas, Krystyna Rodowska,

Marta Szafrańska-Brandt 2012

©Copyright for the Polish edition by CZUŁY BARBARZYŃCA PRESS 2012

ISBN 978-83-62676-22-4

Projekt okładki i stron tytułowych ©Copyright Javier Albarrán Castro

Fotografia na okładce ©Copyright Abel Murcia 2012Fotografia autora

©Copyright Víctor Abel Murcia Pieńkowski 2012Korekta: Katarzyna Kępka-Falska, Monika Grunert

Łamanie: Piotr Molski

Zamówienia i sprzedaż wysyłkowa:CZUŁY BARBARZYŃCA

ul. Dobra 3100-344 Warszawa

tel. 22 828 95 58/60sklep@czuly.pl

Printed in Poland